Pełna treść dostępna jest wyłącznie dla subskrybentów

Masz już subskrypcję? Zaloguj się!

Wszystko na Twojej głowie

Natalia de Barbaro
Granice na straży szczęścia ODC. 2/6

Dlaczego bierzesz na siebie obowiązki innych i jak wpływa to na twoje samopoczucie i funkcjonowanie?

My, kobiety, przez znaczną część dnia zajmujemy się zarządzaniem samopoczuciem świata wokół nas. Wciąż stoimy na warcie, rozbrajamy pola minowe. Czuwamy, by nikt na nikogo krzywo nie popatrzył, próbujemy zdusić w zarodku wszelkie napięcie. Jaka jest cena takiej postawy?

Mój bratanek niedawno skończył pół roku. Jest absolutnie przepięknym dzieckiem, którego uroda w tajemniczy sposób przewyższa urodę innych dzieci w tym wieku – wyłączając jedynie mojego syna. Podziwiałam go ostatnio, kiedy mój brat i jego żona przyjechali z wizytą do naszych rodziców. Patrzyłam, jak bratowa karmiła małego Franciszka Eliasza. Kiedy plastikowa łyżeczka zbliżała się do jego buzi, mama odruchowo otwierała usta. Przypomniało mi się, że mój mąż robił to samo, karmiąc naszego syna; a i ja pewnie bezwiednie tak reagowałam, podobnie jak wielu z was, jeśli macie dzieci. 

Warto mieć pilota, którym nasze empatyzowanie możemy wyłączyć.

PILOT EMPATII

Często na chwilę stajemy się tymi, których kochamy – ich głód, smutek, złość, radość stają się naszymi. To, że potrafimy współczuć, jest wielką wartością. Ale nawet czegoś tak szlachetnego jak współodczuwanie można używać zbyt często.

Nie da się wymierzyć, jaka ilość empatii jest optymalna. Nie ma na to prawidłowej odpowiedzi, nie ma slajdu, który można by wyświetlić i mieć sprawę załatwioną raz na zawsze. Kluczem wydaje się, tak jak przy wszystkich innych umiejętnościach, świadomość: kiedy włączam daną umiejętność albo ją wyłączam, kierując się kompasem swoich wartości. Na przykład – szanuję ludzi i chcę, żeby w rozmowach ze mną doświadczali tego szacunku. Ale jeśli ktoś podejdzie na ulicy i zaatakuje mnie, szacunek schodzi na dalszy plan, a pierwszorzędna staje się obrona siebie samej. Podobnie z empatią – warto umieć ją włączyć, ale zdarzają się sytuacje, że trzeba wyłączyć empatię, na przykład po to, żeby współczucie dla drugiej osoby nie zasłoniło nam „czucia” samego siebie. Jeśli empatia, współodczuwanie jest jak telewizor, którego nie potrafimy wyłączyć, jej szum może zagłuszyć coś ważnego. Dlatego warto mieć pilota, którym nasze empatyzowanie możemy wyłączyć. Niektórzy mają z tym kłopot. Najczęściej kobiety. 

ŻEBY BYŁO MIŁO

Wyobraź sobie taką scenę: przyszliście do znajomych w gości. Siedzicie, jecie, pijecie wino. Wymieniacie się historiami o tym, jak nudno było na wywiadówce, jaką niewiarygodną cenę znaleźliście za lot do Grecji etc. i jak to potem przy hotelowym basenie spotkaliście faceta z Wrocławia, Jarosława. – Jarosława? – podnosi brew gospodarz, który, delikatnie rzecz ujmując, nie należy akurat do zwolenników partii rządzącej. – Imię trochę takie sobie… – Dlaczego? – mówi gość, który ma zgoła odmienne poglądy. – Co masz do imienia Jarosław?
– pyta, a w jego głosie pobrzmiewa zaczepna nuta. 

Co będzie dalej? Z dużym prawdopodobieństwem możemy przypuszczać, że do akcji włączy się gospodyni. – Sałatki? – wykrzyknie żarliwie. – Humusu może? A może winka jeszcze? O, winka się napijmy! 

Skąd to wiadomo? Bo wiele kobiet wykonuje taką cichą, niezauważalną dla nikogo i często także dla nich samych pracę. Wydawać by się mogło, że siedzą przy stole, ale to nieprawda – one stoją. Na warcie.

Czuwają, żeby nic złego się nie stało: żeby nikt na nikogo krzywo nie popatrzył, żeby – jeśli taka będzie potrzeba – zdusić w zarodku wszelkie napięcie, żeby gospodarz nie znudził się towarzystwem gości, żeby goście dobrze się bawili, że już nie wspomnę o takich drobiazgach, jak pełne kieliszki czy uprzątnięte talerze. 

Nie jest to może akt czystej empatii, ale wysiłek, który można by nazwać uprzedzającymi aktami mikroempatii. Polega on na przewidywaniu czyjegoś dyskom...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla subskrybentów.

Subskrybuj

Pozostałe odcinki

Podobne materiały